Do świata robotyki dostali się trzema różnymi drogami i na trzy różne sposoby starają się w nim rozwinąć. Jak zdobywali wiedzę i pierwsze doświadczenia?

 

Dr Piotr Wiśniewski odpowiada na pytania Mariusza Kani z „Gazety Wyborczej” – czym jest wirtualne programowanie robotów, jak wygląda sytuacja na rynku pracy dla specjalistów w zakresie robotyki i jak trafil do tej branży.

 

PIOTR WIŚNIEWSKI Przez pięć lat byłem dyrektorem wykonawczym w firmie Maflow, największego w Polsce producenta komponentów samochodowych. Zakończyłem z nimi współpracę w 2016 r., bo postanowiłem, że założę własną spółkę. Obecnie skupiam się na platformie robotów DBR77.

 

To wirtualne środowisko, w którym można projektować stanowiska, zautomatyzowane linie produkcyjne, całe zakłady i zdalnie zamawiać realne urządzenia. Według nas doprowadzi to do przyspieszenia procesu robotyzacji w Polsce. Nasza platforma łączy inwestorów i integratorów, czyli osoby sprzedające i kupujące roboty. Można na niej znaleźć wszystkich producentów robotów, zarówno dużych graczy, jak i małych. Z jakiej branży masz najwięcej klientów? – Branża automotive jest i zawsze była liderem we wdrażaniu najnowszych technologii. Niestety, większość firm w Polsce nic nie mierzy, raczej mamy do czynienia z przemysłem 2.0 niż 4.0. COVID-19 zmienił jednak nasz świat i coraz więcej firm dostrzega potrzebę realnej zmiany, a ma to swoje źródła w dynamicznie rosnącej inflacji kosztów. Dla niektórych w moim stwierdzeniu nie ma w tym nic odkrywczego, bo koszty pracy stale rosną od kilku lat. Teraz jednak obserwujemy wzrost kosztów na każdym odcinku funkcjonowania przedsiębiorstwa.

 

Trzeba jednak pamiętać, że ciągle jeszcze w Polsce do zakładów produkcyjnych pracujących na jedną zmianę nie opłaca się wstawiać robotów, na dwie jest to bardzo rzadkie zjawisko, realne oszczędności pojawiają się przy trzyzmianowym trybie pracy.

 

Przeczytaj artykuł i dowiedz się więcej: CAŁY ARTYKUŁ